Po wylądowaniu i odebraniu bagażu udałam
się do wyjścia z lotniska. Nie zwracałam uwagi na to, czy Alan idzie za mną.
Miałam to gdzieś. Ale jak ja mam znaleźć tego kierowcę? Jestem w Hiszpanii, na
lotnisku i jest mi strasznie ciepło, bo tu wciąż słońce mocno świeci pomimo, że
jest już po 20. Napisałam do ojca sms żeby wysłał mi adres do domu i sama
dojadę taksówką. Po kilku minutach otrzymałam to co chciałam. Taksówkę znaleźć
nie było trudno, dogadać się z kierowcą też nie. Przydał się kurs
hiszpańskiego. No cóż wszyscy uczyli się w szkole angielskiego, a ja miałam
prywatne lekcje hiszpańskiego. Ale tak teraz nie potrafię nic po angielsku.
Kierowca zatrzymał się na ulicy obok rządku domów o beżowym kolorze. Wysiadłam
z taksówki, zapłaciłam kierowcy(jak to dobrze, że miałam chodź kilka euro).
Stałam przed jedną z tych bram do domu z numerem 469 i czekałam aż Alan się
pojawi i zadawałam sobie pytanie dlaczego to nie ja wzięłam te cholerne klucze.
Nie musiałabym teraz stać jak idiotka przed ogrodzeniem. Jak tylko się pojawi
to zabieram mu te klucze. Po 15 minutach grania w durną grę na moim telefonie
pojawił się Alan.
-Dużej się nie dało?- spytałam
-Następnym razem się postaram przeciągnąć
wszystko jeszcze dłużej- odpowiedział
Udało się nam wejść do domu. Chłopak rzucił
klucze na półkę w korytarzu i poszedł dalej zabierając nasze walizki. Ja
wzięłam je do ręki i od razu zabrałam klucz od domu bo jak zauważyłam były
wszystkie po dwa. Nie no super. Postanowiłam iść obejrzeć dom. Był super. Duży
salon połączony z jadalnią, a obok jadalni kuchnia. Postanowiłam odnaleźć swój
pokój. Weszłam po schodach na górę, na korytarzu było kilka białych drzwi.
Otwarłam pierwsze i zobaczyłam pokój o niebieskim kolorze, następny był
fioletowy, a kolejny beżowo-brązowy. Zdecydowałam, że nie będę szukać dalej
tylko w tym ostatnim rzuciłam się na łóżko. Było już po 21. Chciałam przebrać
się w piżamkę i iść zobaczyć dom. Zabrałam walizkę z salonu i zaniosłam do
pokoju. Przeszukałam 3 razy walizkę i torbę, lecz nie znalazłam tego czego szukałam.
Byłam pewna, że jest ona w torbie, którą na pewno pakowałam przed tym jak
zeszłam szukać Rockiego.
-Alan!- wydarłam się na cały dom.
-Co jest?- spytał opierając się o drzwi
mojego pokoju. Stał w samych spodniach dresowych. Nieźle wyglądał bez koszulki.
-Gdzie jest moja piżama?- spytałam
przyglądając się
-W fioletowej torbie razem z kosmetykami-
odpowiedział a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.
-Przecież tu nie ma fioletowej torby, ja
nawet takiej nie mam- odpowiedziałam-A więc pytam gdzie jest moja piżama?
-Ups... Została w Polsce- odpowiedział
chłopak zasłaniając twarz.
-Ze co kurwa?- zapytałam podchodząc do
niego- w czym ja mam spać?
-Możesz spać bez ubrań- odpowiedział
uśmiechając się cwaniacko.
-Nie przeginaj- powiedziałam i wyszłam z
pokoju. Tak jak myślałam chłopak zostawił otwarte drzwi do swojego pokoju, więc
bez problemu tak trafiłam. Na łóżku leżała jego walizka, więc ją otwarłam i
zabrałam kilka jego koszulek. Skoro nie zabrał mi piżamy to on nie będzie miał
koszulek. Wróciłam do swojego pokoju, który był pusty. Weszłam do łazienki i
zauważyłam, że jest tam szampon i jakiś żel pod prysznic, więc postanowiłam
wziąć kąpiel w tej ogromnej wannie, która stała w kącie łazienki. Może nie
zginę używając żelu pod prysznic w wannie. Życie do odważnych należy. Ukąpałam
się, założyłam moją nową piżamę, czyli koszulkę Alana i jakieś swoje szorty.
Zeszłam do kuchni i skierowałam się w stronę lodówki.
-Nawet nie sprawdzaj, jest pusta-
usłyszałam głos Alana
-Ale ja jestem głodna- powiedziałam jak
mała dziewczynka
-Zamówiłem pizze, za 15 minut będzie-
powiedział- idziemy obejrzeć ogród?
-Możemy iść- odpowiedziałam i zaczęłam
ubierać moje trampki, w których przyjechałam.
Ogród był wspaniały. Basen, trampolina,
altanka, miejsce na ognisko i grilla, boisko do siatkówki i mnóstwo miejsca.
Był tak duży, że zmieściłby się jeszcze jeden tak ogromny dom jak ten, w którym
teraz mam mieszkać.
-To co najpierw robimy?- spytał chłopak
-Może nie zauważyłeś, ale jestem zmęczona i
robi się już ciemno- odpowiedziałam.
-No to zostało nam jedno- powiedział
chłopak i już byłam w basenie. No to teraz będzie wojna. Zaczęłam się na niego
wydzierać, wyszłam z basenu i zaczęliśmy się gonić wymijając przeszkody. Już go
miałam, ale on się przesunął i wylądowałam na piasku pod siatką. Nie no
pięknie! Jestem mokra, cała w piachu i mam ochotę zabić pewną osobę. Spojrzałam
na niego gniewnie i skierowałam się w stronę domu. Wzięłam prysznic i ogarnęłam
się przy pomocy kosmetyków, które były w łazience. Wróciłam do pokoju, usiadłam
na łóżku i postanowiłam pomalować paznokcie. Spojrzałam na walizki leżące na
środku salonu i chyba trzeba je rozpakować. Zrobiłam to i usiadłam na balkonie.
Całe niebo było w gwiazdach. Wpatrywałam się w nie i rozmyślałam. Trochę się
zamyśliłam i odpłynęłam. Wróciłam do pokoju po północy i poszłam spać.
Rano obudziłam się po 11. Spojrzałam na
wyświetlacz telefonu i zauważyłam, że mam sms. Ojciec pisał, że już dzisiaj
przyjadą do nas pozostali ochroniarze. Ciekawe kogo wyśle, przecież musi to być
ktoś w naszym wieku bo ojciec ma tylko takich ochroniarzy.
Zeszłam do kuchni nie ogarnięta. Alan
jeszcze najprawdopodobniej spał. Zauważyłam w lodówce pizze. Pewnie to ta,
którą wczoraj zamówił chłopak. Odgrzałam ją sobie w mikrofalówce i zjadałam,
gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otwarłam je i zobaczyłam dwóch, przystojnych
chłopaków. Brunet i blondyn.
-Tak?- spytałam
-No...bo...jest taki problem...- zaczął
brunet mierząc mnie wzrokiem. No tak, miałam na sobie tylko koszulkę Alana,
która za wiele nie zakrywała.
-Tak?- ponowiłam pytanie
-No bo uciekło nam zwierzę i może być u
ciebie- powiedział
-A jakie to było zwierze?- spytałam
-Wąż- odpowiedział brunet, który skończył
się ślinić na mój widok.
-Ze co?- krzykłam, od zawsze bałam się
węży.
Po chwili ze schodów zbiegł Alan w samych
bokserkach.
-Co się dzieje?- spytał podchodząc do nas.
Ci dwaj zmierzyli go wzrokiem. No cóż dosyć
dwuznacznie wyglądaliśmy. Ja w jego koszulce, a on w bokserkach.
-Uciekł im wąż i może być gdzieś u nas w
domu- odpowiedziałam rozglądając się po domu.
-Co? A jest on niebezpieczny?- spytał
chłopak
-Nie, to tylko Pończosznik Prążkowy, nie
jest groźny i duży- odpowiedział chłopak- jakbyście go znaleźli to zadzwońcie.-
powiedział chłopak wręczając mi karteczkę z numerem.