Linki do swoich blogów proszę zostawiać w zakładce " LINKI", a nie w komentarzu pod postem. Z zakładki na pewno zajrzę na te blogi, bo w komentarzach się w nich gubię :P

czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 7


Po wylądowaniu i odebraniu bagażu udałam się do wyjścia z lotniska. Nie zwracałam uwagi na to, czy Alan idzie za mną. Miałam to gdzieś. Ale jak ja mam znaleźć tego kierowcę? Jestem w Hiszpanii, na lotnisku i jest mi strasznie ciepło, bo tu wciąż słońce mocno świeci pomimo, że jest już po 20. Napisałam do ojca sms żeby wysłał mi adres do domu i sama dojadę taksówką. Po kilku minutach otrzymałam to co chciałam. Taksówkę znaleźć nie było trudno, dogadać się z kierowcą też nie. Przydał się kurs hiszpańskiego. No cóż wszyscy uczyli się w szkole angielskiego, a ja miałam prywatne lekcje hiszpańskiego. Ale tak teraz nie potrafię nic po angielsku. Kierowca zatrzymał się na ulicy obok rządku domów o beżowym kolorze. Wysiadłam z taksówki, zapłaciłam kierowcy(jak to dobrze, że miałam chodź kilka euro). Stałam przed jedną z tych bram do domu z numerem 469 i czekałam aż Alan się pojawi i zadawałam sobie pytanie dlaczego to nie ja wzięłam te cholerne klucze. Nie musiałabym teraz stać jak idiotka przed ogrodzeniem. Jak tylko się pojawi to zabieram mu te klucze. Po 15 minutach grania w durną grę na moim telefonie pojawił się Alan.
-Dużej się nie dało?- spytałam
-Następnym razem się postaram przeciągnąć wszystko jeszcze dłużej- odpowiedział
Udało się nam wejść do domu. Chłopak rzucił klucze na półkę w korytarzu i poszedł dalej zabierając nasze walizki. Ja wzięłam je do ręki i od razu zabrałam klucz od domu bo jak zauważyłam były wszystkie po dwa. Nie no super. Postanowiłam iść obejrzeć dom. Był super. Duży salon połączony z jadalnią, a obok jadalni kuchnia. Postanowiłam odnaleźć swój pokój. Weszłam po schodach na górę, na korytarzu było kilka białych drzwi. Otwarłam pierwsze i zobaczyłam pokój o niebieskim kolorze, następny był fioletowy, a kolejny beżowo-brązowy. Zdecydowałam, że nie będę szukać dalej tylko w tym ostatnim rzuciłam się na łóżko. Było już po 21. Chciałam przebrać się w piżamkę i iść zobaczyć dom. Zabrałam walizkę z salonu i zaniosłam do pokoju. Przeszukałam 3 razy walizkę i torbę, lecz nie znalazłam tego czego szukałam. Byłam pewna, że jest ona w torbie, którą na pewno pakowałam przed tym jak zeszłam szukać Rockiego.
-Alan!- wydarłam się na cały dom.
-Co jest?- spytał opierając się o drzwi mojego pokoju. Stał w samych spodniach dresowych. Nieźle wyglądał bez koszulki.
-Gdzie jest moja piżama?- spytałam przyglądając się
-W fioletowej torbie razem z kosmetykami- odpowiedział a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.
-Przecież tu nie ma fioletowej torby, ja nawet takiej nie mam- odpowiedziałam-A więc pytam gdzie jest moja piżama?
-Ups... Została w Polsce- odpowiedział chłopak zasłaniając twarz.
-Ze co kurwa?- zapytałam podchodząc do niego- w czym ja mam spać?
-Możesz spać bez ubrań- odpowiedział uśmiechając się cwaniacko.
-Nie przeginaj- powiedziałam i wyszłam z pokoju. Tak jak myślałam chłopak zostawił otwarte drzwi do swojego pokoju, więc bez problemu tak trafiłam. Na łóżku leżała jego walizka, więc ją otwarłam i zabrałam kilka jego koszulek. Skoro nie zabrał mi piżamy to on nie będzie miał koszulek. Wróciłam do swojego pokoju, który był pusty. Weszłam do łazienki i zauważyłam, że jest tam szampon i jakiś żel pod prysznic, więc postanowiłam wziąć kąpiel w tej ogromnej wannie, która stała w kącie łazienki. Może nie zginę używając żelu pod prysznic w wannie. Życie do odważnych należy. Ukąpałam się, założyłam moją nową piżamę, czyli koszulkę Alana i jakieś swoje szorty. Zeszłam do kuchni i skierowałam się w stronę lodówki.
-Nawet nie sprawdzaj, jest pusta- usłyszałam głos Alana
-Ale ja jestem głodna- powiedziałam jak mała dziewczynka
-Zamówiłem pizze, za 15 minut będzie- powiedział- idziemy obejrzeć ogród?
-Możemy iść- odpowiedziałam i zaczęłam ubierać moje trampki, w których przyjechałam.
Ogród był wspaniały. Basen, trampolina, altanka, miejsce na ognisko i grilla, boisko do siatkówki i mnóstwo miejsca. Był tak duży, że zmieściłby się jeszcze jeden tak ogromny dom jak ten, w którym teraz mam mieszkać.
-To co najpierw robimy?- spytał chłopak
-Może nie zauważyłeś, ale jestem zmęczona i robi się już ciemno- odpowiedziałam.
-No to zostało nam jedno- powiedział chłopak i już byłam w basenie. No to teraz będzie wojna. Zaczęłam się na niego wydzierać, wyszłam z basenu i zaczęliśmy się gonić wymijając przeszkody. Już go miałam, ale on się przesunął i wylądowałam na piasku pod siatką. Nie no pięknie! Jestem mokra, cała w piachu i mam ochotę zabić pewną osobę. Spojrzałam na niego gniewnie i skierowałam się w stronę domu. Wzięłam prysznic i ogarnęłam się przy pomocy kosmetyków, które były w łazience. Wróciłam do pokoju, usiadłam na łóżku i postanowiłam pomalować paznokcie. Spojrzałam na walizki leżące na środku salonu i chyba trzeba je rozpakować. Zrobiłam to i usiadłam na balkonie. Całe niebo było w gwiazdach. Wpatrywałam się w nie i rozmyślałam. Trochę się zamyśliłam i odpłynęłam. Wróciłam do pokoju po północy i poszłam spać.
Rano obudziłam się po 11. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i zauważyłam, że mam sms. Ojciec pisał, że już dzisiaj przyjadą do nas pozostali ochroniarze. Ciekawe kogo wyśle, przecież musi to być ktoś w naszym wieku bo ojciec ma tylko takich ochroniarzy.
Zeszłam do kuchni nie ogarnięta. Alan jeszcze najprawdopodobniej spał. Zauważyłam w lodówce pizze. Pewnie to ta, którą wczoraj zamówił chłopak. Odgrzałam ją sobie w mikrofalówce i zjadałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otwarłam je i zobaczyłam dwóch, przystojnych chłopaków. Brunet i blondyn.
-Tak?- spytałam
-No...bo...jest taki problem...- zaczął brunet mierząc mnie wzrokiem. No tak, miałam na sobie tylko koszulkę Alana, która za wiele nie zakrywała.
-Tak?- ponowiłam pytanie
-No bo uciekło nam zwierzę i może być u ciebie- powiedział
-A jakie to było zwierze?- spytałam
-Wąż- odpowiedział brunet, który skończył się ślinić na mój widok.
-Ze co?- krzykłam, od zawsze bałam się węży.
Po chwili ze schodów zbiegł Alan w samych bokserkach.
-Co się dzieje?- spytał podchodząc do nas.
Ci dwaj zmierzyli go wzrokiem. No cóż dosyć dwuznacznie wyglądaliśmy. Ja w jego koszulce, a on w bokserkach.
-Uciekł im wąż i może być gdzieś u nas w domu- odpowiedziałam rozglądając się po domu.
-Co? A jest on niebezpieczny?- spytał chłopak
-Nie, to tylko Pończosznik Prążkowy, nie jest groźny i duży- odpowiedział chłopak- jakbyście go znaleźli to zadzwońcie.- powiedział chłopak wręczając mi karteczkę z numerem.

wtorek, 26 lutego 2013

Tak z nudów

Nudzi mi się,(wiem, że powinnam się uczyć na konkurs :P)wiec postanowiłam dodać wam kilka zdjęć, abyście sobie mogli wyobrazić dalsze losy Nikol.

Najpierw miasto, w którym zamieszka- Santander





Dom i ogród Nikol
 
 




Wiem, że trochę przesadziłam z tymi zdjęciami ale tak jest jak się da dziecku Grafikę Google :P

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 6


-Ale kiedy?- spytałam chociaż nie miałam ochoty  nigdzie z nim wychodzić.
-No, nie wiem. Może jutro- odpowiedział
-Niestety, ale nie mogę- odpowiedziałam wracając do oglądania kreskówki.
-A w inny dzień?- spytał
-Naprawdę nie mogę. Wyjeżdżam dzisiaj i nie wiem kiedy wrócę- wyznałam mu prawdę.
-Ah...nie wiedziałem- powiedział-Ale jak wrócisz to się spotkamy?
-Oczywiście
Usłyszałam trzask drzwi, a po chwili w salonie pojawił się mój ojciec.
-O tu jesteś Księżniczko. Zawołaj Alana i chodźcie do mojego gabinetu- wydał rozkaz
Wstałam z sofy i poszłam do góry, do mojego pokoju. Alan siedział na moim łóżku i bawił się moją mp4.
-Hm...nie przeszkadzam?- spytałam stojąc w drzwiach
-Nie, skończyłem cię pakować. Za 2 godziny wyjeżdżamy- powiedział wstając z łóżka.
-Dzięki, mamy iść go gabinetu ojca- oznajmiłam mu
-To chodźmy
Szliśmy w ciszy.
-Co jest?- spytał Alan siadając na jednym z foteli na przeciw biurka, przy którym siedział mój ojciec.
Ja usiadłam na drugim i dokładnie przyjrzałam się temu pomieszczeniu. Było w nim duże biurko, na przeciw niego fotele, biurko było obok ogromnego okna, pozostałe 3 ściany były założone regałami z książkami, teczkami, segregatorach. Pokój był w kolorze ciemnej czekolady.
-Trzeba wszystko ustalić- powiedział ojciec
-Tak więc?- spytał Alan, ja wolałam się nie odzywać. Dziwnie się teraz czuję w towarzystwie ojca, dawniej byliśmy jak najlepsi przyjaciele, mogliśmy ze sobą rozmawiać o wszystkim, a teraz czuję jakiś respekt przed ojcem. Czuję się nieswojo znając jego tajemnice.
-Wyjeżdżacie za dwie godziny, jedziecie na lotnisko tylko wy. Plan z całą armią ochroniarzy się już rozszedł i wszyscy są pewni, że będziecie tak obstawieni, że nawet nie spróbują zaatakować. Macie dom w Santanderze, a tu macie klucze- oznajmił wręczając Alanowi jakieś klucze- na lotnisku będzie na was czekał kierowca, który zawiezie was do domu. Wszystko jest już zaplanowane, więc się nie martwcie.
-Spoko- odpowiedział Alan
-Alan jesteś jej ochroniarzem, ale macie się z tym maskować. W Hiszpanii jesteście dwójką przyjaciół, którzy przyjechali wcześniej i czekacie na resztę swoich znajomych- tłumaczył dalej ojciec- tylko nie podawajcie nikomu swoich nazwisk
-Nie jesteśmy dziećmi- zaczęłam
-Właśnie Księżniczko, to twoja karta kredytowa żebyś miała kasę, a ty Alan nie zgubiłeś przypadkiem swojej?- spytał ojciec wręczając mi kartę
-Nie tym razem, teraz jej pilnuję- odpowiedział chłopak-chyba musimy już jechać
-Ach tak....Księżniczko uważaj na siebie- powiedział ojciec wstając za biurka i podchodząc do mnie. Ja też wstałam, a on mnie przytulił.
-Będę tęsknić tatusiu- powiedziałam powstrzymując łzy. Tak po prostu mam, kocham ojca, a matkę traktuję jak nianię, która miała się mną opiekować. No cóż nie potrafię zapomnieć to tej sytuacji i nie będę tego teraz rozpamiętywać.
-Ja też. A teraz możesz wyjść a ja porozmawiam jeszcze z Alanem- powiedział ojciec
Wyszłam z gabinetu i wróciłam do salonu. Harry wciąż oglądał kreskówki.
-Nie za duży jesteś na to?- spytałam
-Co? A to, lecą sobie - odpowiedział chłopak. Musiał się nieźle zamyślić.-A ty co?
-Ja za chwilę wyjeżdżam, jeszcze tylko ostatnia rozmowa- powiedziałam siadając obok chłopaka.
-Aha. A gdzie wyjeżdżacie?- spytał. Już miałam podać mu nazwę tego miasta, ale przypomniałam sobie, że ktoś jest tutaj szpiegiem. Nie mogę ryzykować.
-Nikt mi nie powiedział, to jakaś tajemnica- odpowiedziałam naturalnie, oto ujawniła się kolejna moja zaleta, potrafię kłamać bez mrugnięcia.
-Nikol, jak chcesz pożegnać się z Rockym to idź do ogrodu- usłyszałam głos Alana
-Okey- odpowiedziałam wstając z sofy.
W ogrodzie mój piesek leżał na kocu pod rozłożystym drzewem. Jak zawsze wybiera sobie najlepsze miejsca. Gdy tylko przekroczyłam drzwi odwrócił swój pysk w moją stronę i gwałtownie wstał, podbiegając do mnie.
-Rocky, nie wolno- usłyszałam ostry głos, a pies tylko warknął i podszedł do mnie spokojnie.-Przepraszam za tego psa. Jest trochę nie wychowany.
-Mój pies jest nie wychowany?- wybuchłam, nikt nie będzie obrażał mojego zwierzęcia.
-Ty jesteś jego właścicielką? Nie wiedziałem. Przepraszam- zaczął chłopak.
-To się dowiedziałeś. A teraz możesz się pożegnać z pracą- powiedziałam idąc do domu z psem u boku.
Usłyszałam część rozmowy Alana z Harrym.
-Jesteś teraz szczęśliwy?- pytał Harry
-A dlaczego?- usłyszałam obojętny głos Alana.
-Bo kurwa wyjeżdżasz z nią sam i możesz robić co chcesz. Teraz zakład jest nie ważny- usłyszałam, czyli założyli się o mnie. No i po raz kolejny ludzie udowodnili jacy są. A szkoda, ale jak sobie obiecałam koniec dawania szans, których nikt nie wykorzystuje. Wraca dawna Nikol. Jak widać sprawdzian z grzeczną dziewczynką nie wypalił. Ich strata, teraz muszą znosić mnie.
Wpadłam do gabinetu ojca.
-Masz zwolnić tego kogoś od mojego Rockiego- powiedziałam rzucając się na fotel. Ojciec rozmawiał przez telefon, ale jak mnie zobaczył to go odłożył. Z tego wynika, że wciąż jestem jego córeczką i mogę wszystko.
-Co się stało Księżniczko?- spytał miło
-On krzyczy na niego i mnie obraził- powiedziałam
-Okey, twoje życzenie jest rozkazem. Czyżby wracała dawna Niki. Już się martwiłem co się stało, że jesteś taka miła.- odpowiedział i sięgnął po telefon.-Przekaż Marcinowi, że jest zwolniony.
-Dzięki, a teraz lecę bo się spóźnimy- powiedziałam i wyszłam z gabinetu bez pożegnania. Na pewno bym się rozpłakała, a to teraz nie pasuje do mojego stylu.
-Rusz się bo jedziemy- rzuciłam przechodząc przez salon nawet nie spoglądając na siedzące tam osoby, a było ich kilka. W ogrodzie pożegnałam się z Rockym i nie obyło się bez łez. Ale dla niego mogę się poświęcić i pokazać zapłakana ludziom. Alan czekał przed czarnym BMW, tym którym mnie tutaj przywiózł. Wsiadłam bez słowa i włożyłam słuchawki do uszy kompletnie ignorując chłopaka. Wsłuchując się w rap odkrywałam nowe spojrzenia niż dotąd. Zatrzymał mnie kawałek Soboty, zaczęłam się zastanawiać nad życiem. Czy udawanie, że masz wyjebane na wszystko i jesteś wredną suką jest dobrym pomysłem? Dlaczego wciąż nabieram się na tą sztuczkę, że ludzie są dobrzy?
Na lotnisko wszystko minęło wszystko jak zwykle długo. W samolocie Alan usiadł obok okna, a ja obok niego, a z drugiem strony później dosiadł się jakiś chłopak. Postanowiłam robić to co zwykle czyli słuchać muzyki.

*********************************
Przepraszam, że was zaniedbuję, ale mam teraz dużo nauki i jeszcze konkurs. Tak więc, nowy rozdział pojawi się najprawdopodobniej dopiero za tydzień :P

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 5


Rano obudziłam się w ramionach Alana. Co ja wczoraj robiłam? A tak wszystko już pamiętam. Pewnie chłopak zasnął jak czekał aż ja to zrobię. Wstałam z łóżka i wzięłam prysznic. Ubrałam na siebie bokserkę i krótkie szorty, bo słońce mocno świeciło pomimo, że był październik. Nagle ktoś zapukał do drzwi i zaraz je otworzył.
-Siema Nikol! Wstałaś już? Ups... Nie wiedziałem, że przeszkadzam, już wychodzę- zaczął swoje przedstawienie Harry.
-Nie, nie przeszkadzasz. Chciałeś coś czy tak po prostu przychodzisz?- spytałam
-Przyniosłem ci śniadanie- odpowiedział kładąc tacę na łóżku
-To może pójdziemy na balkon?- spytałam
-Okey- odpowiedział. Na balkonie były 2 leżaki i stół z 4 krzesłami. Widok z balkonu był na tą część ogrodu, w której był basen i altanka.
-Jakie plany na dzisiaj?- spytałam Harrego.
-Na razie żadnych. Może pójdziemy gdzieś razem?- spytał
-Sorry, ale ja mam już zaplanowany ten dzień- odpowiedziałam.
-Nikol, telefon ci dzwoni- usłyszałam krzyk Alana w pokoju
-To odbierz- krzykłam do niego.
-A zdradzisz mi swoje plany?- spytał chłopak.
-Oczywiście a co chcesz się dołączyć?- spytałam
-Nikol dzwoniła chyba twoja matka i zaprasza cię na swój ślub- powiedział Alan wchodząc na balkon i gwałtownie się zatrzymując widząc Harrego.
Ja słysząc tą wiadomość wybuchłam śmiechem i wyplułam sok pomarańczowy, który aktualnie piłam.
-A tak serio to co chciała?- spytałam.
-Serio mówię. Twoja matka wychodzi za mąż już za miesiąc- powiedział
-Szybka jest, wczoraj wyjechałam a dzisiaj dostaję zaproszenie na ślub- powiedziałam
-Co on tu robi?- spytał Alan wskazując na Harrego
-Mógłbym spytać o to samo- odpowiedział
-Dobra szkoda mi czasu na coś takiego jak ty. Nikol wiesz co masz robić- powiedział wychodząc.
-Dlaczego się nie lubicie?- spytałam gdy Alan wyszedł
-A tak jakoś- odpowiedział
-A jaki jest ten prawdziwy powód?- spytałam po raz kolejny
-No...bo...tak...jak bym mu odbił dziewczynę- powiedział Harry
-I dlatego się nie lubicie?- spytałam niedowierzająco- Przecież wy i tak macie dziewczynę tylko na jedną noc
-Dlaczego myślisz, że każdy z nas taki jest?-spytał- Jedyny z naszego towarzystwa, który traktuje dziewczyny przedmiotowo to Kuba. Ja i Alan w co trudno uwierzyć potrafimy kochać. No cóż Alan potrafił kochać, ale odbiłem mu dziewczynę i od tego czasu zrobił się taki jak Kuba.
-Ta...miłość- powiedziałam ziewając
-Nie wierzysz w nią?- spytał
-Ja mam miliony twarzy i masek i naprawdę nie wiem w co wierzę. Wiem, że życie jest trudne i nie chcę go sobie dodatkowo komplikować miłością- powiedziałam
-Ale naprawdę nikogo nigdy nie kochałaś?- spytał
-Nie wiem czym jest miłość- odpowiedziałam bawiąc się serwetką.
-Miłość to poświęcenie i oddanie, jeśli kogoś kochasz to jesteś w stanie zrobić dla niego wszystko. To właśnie on jest, tym który przysłania ci cały świat- zaczął wyjaśniać chłopak
-Aha... Czyli ja kocham Rockiego- odpowiedziałam
-Kim jest Rocky?- spytał
-Najbliższą mi istotą na świecie- wyjaśniłam- Sorry, ale muszę cię wyprosić bo mam jeszcze załatwić kilka spraw
Harry wyszedł a ja postanowiłam się przygotować. Zaczęłam się pakować i nagle zobaczyłam zabawkę Rockiego. Gdzie jest mój pies? Jestem wspaniałą właścicielką nie ma co! Od wczoraj nie widziałam mojego psa. Zbiegłam na dół do kuchni. Przy stole siedział Alan.
-Gdzie jest Rocky?- spytałam
-Twój ojciec wynajął specjalną osobę, która się nim zajmuje-odpowiedział
-Ale po co? Skoro dzisiaj wyjeżdżamy- powiedziałam
-Ale Rocky z nami nie pojedzie- powiedział cicho chłopak
-Ale, że jak?- spytałam, automatycznie zaczynając płakać.
-Oni mogą nas odnaleźć przez niego. Wiesz, że Rocky jest wyjątkowy...- zaczął mi tłumaczyć przytulając mnie do siebie.
-Ale ja go kocham. Nie wytrzymam bez niego nawet 2 dni. To on był ze mną zawsze, tylko on mnie zna.- powiedziałam ciągle płacząc.
-Ci... Damy radę, spakowałaś się?- spytał
-Jeszcze nie- odpowiedziałam
-To chodź, pomogę ci- powiedział chłopak.
Weszliśmy do mojego pokoju. Weszłam do garderoby i zaczęłam wrzucać wszystko co było pod ręką.
-Co ty robisz?- spytał Alan przyglądając się moim poczynaniom.
-Pakuję się- odpowiedziałam wrzucając kolejną bluzę do sterty ciuchów.
-Aha...to ja to zrobię za ciebie a ty idź na dół po coś do picia- powiedział wywalając moją walizkę.
-Okey- odpowiedziałam, ktoś znów za mnie odwali całą pracę. Ale ludzie są naiwni. Ale teraz mam czas wolny. Weszłam do kuchni, w której była Nadia. Tutaj zawsze ktoś jest. Jestem pewna, że jakbym weszła o 3.00 do kuchni to ktoś by tu siedział.
-Przepraszam, gdzie tu jest coś do picia- powiedziałam słodko jakbym nie wiedziała, że sok jest w lodówce, a szklanki w szafce obok.
-Cześć Nikol, zaraz ci wszystko dam. - powiedziała tak jak przewidziałam otwierając lodówkę pełną napojów-Co chcesz?
-Daj mi różowe Frugo i coś co zazwyczaj pije Alan- powiedziałam
-Proszę- Nadia postawiła przede mną moje frugo i zielone dla Alana- A tak właściwie to gdzie on jest?
-U mnie w pokoju, dziękuję, że mi pomogłaś- powiedziałam uśmiechając się- A nie wiesz gdzie jest mój tata?
-Zaraz powinien wrócić- odpowiedziała- Mogę chwilę porozmawiać z Alanem?
-Tak, zaczekam w salonie- odpowiedziałam wychodząc z kuchni. Salon o dziwo był pusty. Usiadłam na sofie i włączyłam sobie telewizor. Leciały jakieś kreskówki, ciekawe kto ostatnio oglądał telewizję i te inteligentne programy.
-Naprawdę oglądasz Dobranocny Ogród?- usłyszałam pytanie za sobą.
-Tak, Harry. To taki wspaniały program- odpowiedziałam sarkastycznie.
-Skoro tak mówisz to obejrzę to z tobą- powiedział chłopak siadając obok mnie.
Próbowałam skupić się ta tym badziewiu, nawet nie wiem po co. Ciągle czułam wzrok Harrego na sobie.
-Co tak mnie obserwujesz?- spytałam patrząc na chłopaka.
-A tak patrzę, jesteś taka ładna- powiedziałam
-Dzięki- odpowiedziałam obojętnie, teraz miałam się zawstydzić? Jeśli tak, to popełniłam kolejny błąd w udawaniu normalnej dziewczyny. Po prostu nie ruszają mnie te teksty.
-Ej, a może wyskoczylibyśmy gdzieś kiedy?- spytał.