Linki do swoich blogów proszę zostawiać w zakładce " LINKI", a nie w komentarzu pod postem. Z zakładki na pewno zajrzę na te blogi, bo w komentarzach się w nich gubię :P

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 17


Nie wiem kiedy zasnęłam, pewnie podczas moich rozmyślań. Doszłam do nieciekawych wniosków.
Ogarnęłam się, przygotowałam do szkoły, czyli rzuciłam książki i zeszyty na dzisiaj. Rocky znów piszczał, musi go ktoś wyprowadzić na spacer. Kogo by tu wykorzystać? Może Alana? Zabrałam smycz, swoje rzeczy bluzę i wyszłam z pokoju. Zapukałam do pokoju chłopaka, ryzykowałam widok tej jego koleżanki, ale miałam cichą nadzieję, że jej nie będzie.
Po minucie natarczywego pukania do drzwi otworzył mi rozczochrany chłopak w samych bokserkach, zapatrzyłam się na niego.
-Co się stało?- zapytał zaspanym głosem, jaki on słodki, gdy wstanie z łóżka. Kurwa Nikol, ogarnij się, to tylko twój ochroniarz.
-Musi ktoś iść na spacer z psem i tym szczęśliwcem będziesz ty- powiedziałam szczerząc się jak w teleturniejach.
-Cóż za wspaniała nagroda, wejdź do środka- powiedział wskazując abym skierowała się do środka.
Usiadłam na jego rozwalonym łóżku.
-Mam pomysł, odprowadzę cię do szkoły i pójdę do parku z Rockym- powiedział i nie czekając na moją odpowiedź dodał-Czekaj tylko się ogarnę
Już po chwili go nie było i słyszałam tylko lecącą wodę, brał prysznic. Nudzi mi się, co by tu zrobić? O, czyżby naiwne Alanek zostawił telefon wierząc, że jestem dobrą osobą i go nie ruszę. No cóż, sprawdźmy jak mnie zapisał. Z tej prostej nazwy możemy się dowiedzieć co ktoś o nas myśli. Wpisałam w książce telefonicznej ''N'' i wyświetliła mi się lista 20 nazw, a dokładnie imion dziewczyn i pierwszej litery nazwiska. Niezła kolekcja, a to tylko jedna literka alfabetu. Dobra a co ze mną, wciąż nie wiem jak mnie zapisał. Zadzwoniłam do niego ze swojego telefonu. Na jego wyświetlaczu wyświetlił się napis: ''Moje Słoneczko''. Że co kurwa? Jakie słoneczko? Teraz to namieszałam, wolałam tego nie wiedzieć. Szum wody ucichł za drzwiami, szybko włączyłam sobie jego listę odtwarzania i udałam, że przeglądam co słucha. Prawie to samo miałam u siebie. Czyli słucha zajebistej muzyki, może się kiedyś wybierzemy na jakiś koncert. Poczułam znajomy zapach perfum i już po chwili obok mnie siedział Alan
-Co robisz?- spytał
-Bawię się twoim telefonem- odpowiedziałam starając się nie patrzeć na chłopaka. Siedział tak blisko mnie w samych spodniach dresowych.-Może się ubierzesz?
-A po co? Nie mogę tak iść?- spytał odwracając moją głowę na niego. Musiałam spojrzeć na jego twarz, jego oczu. Jego magiczne, czekoladowe oczy. Mogę w nich utonąć, Kurwa Niki, pamiętasz co sobie obiecałaś rano? Opanuj się!
-Możesz, przecież to normalne, że we wrześniu o godzinie 7.48 chodzi sobie po mieście chłopak w samych spodniach- powiedziałam sarkastycznie.
-Masz rację, może mnie zaatakować tłum dziewczyn widząc boga seksu na ulicy- powiedział poważnie z zamyśloną miną.
-Haha, nie dam rady- turlałam się po łóżku i śmiałam się, nie mogłam przestać.
-Idziemy? Jest już 7.55- powiedział Alan już ubrany w czarną bluzę i białe nike. Czy ja się śmiałam przez 7 minut?
Szliśmy sobie pomalutku bo i tak się spóźnię na pierwszą lekcję. Byliśmy już pod szkołą. Ten tajemniczy chłopak siedział na swoim motocyklu i ściągał kask, pewnie przyjechał niedawno. Czyli nie tylko ja się spóźnię?
Alan ściągnął bluzę i zobaczyłam koszulkę z logiem Hta. O kurwa Hta, ja muszę ją mieć.
-Mówiłam ci już jak cię kocham?- spytałam milutko
-Czego chcesz ode mnie?- spytał odsuwając się
-Daj mi swoją koszulkę- powiedziałam robiąc minę szczeniaczka
-Sama powiedziałaś, że nie mogę chodzić bez koszulki, a poza tym Rockiemu lepiej wychodzi ta mina- powiedział niewzruszony. 
 -Ale jesteś. I tak ci ją zabiorę- powiedziałam robiąc smutną minkę- musimy się pożegnać.
Przytuliłam go i próbowałam mu ją ściągnąć.
-Nie odpuścisz?- spytał w moje włosy
-Nie- odpowiedziałam uśmiechając się
Alan ściągnął koszulkę podał mi ją i ubrał bluzę. Wszystkiemu przyglądał się ten chłopak
-Jestem po ciebie o 15, pa- powiedział przytulając mnie.
Odszedł kawałek.
-A wiesz, że mam bluzę NDW?- spytał uśmiechając się cwaniacko.
-A mówiłam ci już, że cię kocham?- spytałam uśmiechając się uroczo.
-Pogadamy o tym później, idź na lekcje- powiedział odchodząc z moją psiną, ładnie mnie tu żegna moje maleństwo. Nawet na mnie nie spojrzał tylko poszedł z Alanem w stronę parku. Ah, nawet pies mnie opuszcza.
Weszłam do szkoły i usiadłam na niskim parapecie. Korytarze były puste. Do przerwy było jeszcze ponad 15 minut.
-Siema jestem Oliwer- podszedł do mnie chłopak
-Nikol- odpowiedziałam obojętnie
-Często się spotykamy- powiedział
-Ta i co w związku z tym?- spytałam patrząc na niego. Jestem w szkole więc włączył mi się tryb ignorowania i zniechęcania do siebie innych.
-Może zmienilibyśmy te nasze niezaplanowane spotkania w takie bardziej oficjalne?- spytał
-Czyli próbujesz mnie gdzieś zaprosić, ale ci to nie wychodzi- odpowiedziałam
-W skrócie tak- powiedział
-Jeśli to będzie ostry melanż to tak- powiedziałam z uśmiechem
-To może pójdziemy na prywatną domówkę do mojego kumpla?- spytał
-Policja, za głośna muzyka, dużo alkoholu? Wchodzę w to- odpowiedziałam rozmarzona.
-To podaj mi adres to przyjadę po ciebie o 20- powiedział
-Będę czekać pod hotelem ''Goldstar''- powiedziałam i odeszłam od niego. Czyli plany na wieczór mam. Usiadłam pod klasą, w której po przerwie mieliśmy mieć matematykę. 13 ludzi wokół jednej i wszyscy spisują zadanie. Ja się nie bawię w takie coś, nie mam zadania i tyle. W końcu nauczyciel zrozumie, że ja nie odrabiam ich i sobie daruje wpisywaniem mi za to ocen. Zadzwonił dzwonek, weszłam do klasy i usiadłam w ostatnie ławce, założyłam słuchawki i włączyłam rap. I tak minęło mi kolejne 6 lekcji. Wychodziłam z tej porąbanej placówki, gdy dogonił mnie Oliwer.
-To o 20 jestem po ciebie- powiedział i skierował się w stronę motocykla. Ja poszłam do samochodu, którym tu przyjechaliśmy. Dzisiaj po mnie byli Alan i Kuba. Przywitałam się z nimi. Postanowili, że musimy jechać do mojej matki i wszystko ustalić. Nie chce być jej świadkiem, nie chce mieć z nią nic wspólnego. Zaparkowaliśmy pod jej domem, pod ''moim'' domem. Zapukaliśmy do drzwi i czekali aż nam ktoś otworzy. Poczekaliśmy 15 minut, a przez ten czas ciągle dzwoniliśmy do matki. To popołudnie poświęciłam jej i nie mam zamiaru marnować kolejnego dnia na nią. Matka jest na przymiarce sukni ślubnej i ja muszę również tam jechać przymierzyć sukienkę, którą mi wybrała. Jeśli myśli, że mnie zobaczy w uroczej sukieneczce to się zdziwi. Najchętniej to ubrała bym dresu. Zaparkowaliśmy przed jakimś salonem sukni. Następnie kłóciłam się z matką o mój strój, chciała bym była w blado różowej sukience a ja jej postawiłam jasny warunek. Ubiorę czarną sukienkę, którą sama wybiorę. W końcu się zgodziła. Następnie Alan i Kuba kupili sobie garnitury. Tak, idę z nimi na ten ślub, inaczej bym zwariowała. Wróciliśmy do hotelu o 19.00. Mam godzinę żeby się przygotować do domówki u tego kumpla Oliwera. Postawiłam na swój styl, ubrałam czarne rurki, czarną luźną koszulkę i trampki. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gotowa wyszłam z hotelu bez spotkania kogoś z mojej bandy. Mogły by wystąpić jakieś komplikacje związane z moim wyjściem. Oliwer stał oparty o czarny samochód, miał na sobie czarne spodnie, koszulkę GM i nike. Widzę, że już mamy wspólny temat. Przywitałam się i wsiadłam do samochodu. Po długiej podróży chłopak zaparkował pod ogromnym domem.

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 16


Obudziłam się i spojrzałam na zegarek w telefonie. 8.57. No ku... Spokojnie, co z tego, że spóźniam się na pierwszy dzień w szkole? Dam radę, zrobię wielkie wejście. Ogarnęłam się i już miałam wychodzić, gdy Rocky zaczął piszczeć, muszę iść z nim na spacer. Co tam jeszcze jedna lekcja, przeszłam się z psem po parku, odprowadziłam go do mojego pokoju i poszłam do szkoły. Trafiłam na trzecią przerwę, szybko odnalazłam klasę. Miałam mieć hiszpański, czyli luzik. W końcu zna ten język tak jak polski. Weszłam do klasy i siadłam w ostatniej ławce pod oknem i patrzyłam na boisko szkolne. Jakaś klasa miała wf i grała w kosza, nie powiem niezłe ciasteczka tam były. Nikol ogarnij się. A więc moja lekcja wyglądała następująco, nauczycielka traktowała nas jak przedszkolaków i taki chyba był poziom. Prawie wszyscy pilnie notowali, tylko ja siedziałam i jakiś chłopak dwie ławki wcześniej. Lekcja minęła wolno i po 30 minutach miałam dosyć szkoły, ale postanowiłam sobie, że wytrzymam. Następny wf. Czyli pocisz się i wykonujesz beznadziejne ćwiczenia, a nauczyciel ma niezły ubaw z tego i z ''dziewczyn'' czyt.plastików, które są tak sztuczne, że nie mogą wykonywać 98% ćwiczeń. Ja również się obijałam, nauczyciel zwracał mi uwagę ale jedyną moją reakcją było spojrzenie na niego zaciekawionym wzrokiem i wciąż robiłam to samo. Dziwne, że jeszcze nikt nie zauważył, że jestem nowa. Dziwni ludzie, a może pamiętają mnie z poprzedniej wizyty.
A więc po wf miałam polski. Kolejna lekcja, którą olewam. Nauczycielka zauważyła, że jestem nowa i mnie przedstawiła, jakoś nie brało mnie na zwierzenia bandzie idiotów o sobie. Zignorowałam jej prośbę o powiedzeniu czegoś o sobie. Siedziałam zmieniając sobie tapety na telefonie, ciekawe zajęcie, zwłaszcza jak się ma 3 czy 4 tapety nadające się na publiczny widok. Znudzona po 5 minutach dostałam sms.
''Jak tam szkoła? Wytrzymasz jeszcze 2 lekcje?''
Odpisałam szybko.
''Nie dam rady tu wysiedzieć, pomóż mi''
Rozejrzałam się po klasie wszyscy olewali nauczycielkę czytającą jakiś fragment książki i zajmowali się sobą. Ten sam chłopak co na hiszpańskim nic nie robił patrzył na mnie. Skąd wiem, że ten sam? Bo jakoś wyróżnia się wśród wszystkich tutaj, wcale nie jest najprzystojniejszy, widziałam dzisiaj lepszych, jakoś tak go łatwo zauważyć. Sms przerwał moją rozkminę na temat chłopaka.
''Czekam na ciebie przed szkołą na przerwie, o której jest dzwonek?''
Pozwala mi na urwanie się z lekcji, coś czuje, że lubię go coraz bardziej. Odpisałam szybko, że za 30 minut jest przerwa i wróciłam do nader interesującego zajęcia, a mianowicie zabawy telefonem. Jakoś wytrzymałam te pół godziny, większość czasu rysowałam po książce, jak się okazało była to książka z biblioteki. No cóż, będzie ciekawie przyozdobiona. Zadzwonił upragniony dzwonek i wyszłam jako pierwsza z klasy i kierowałam się w stronę wyjścia ze szkoły. Ktoś szedł obok mnie.
-Z tego co wiem to mamy jeszcze 2 lekcje, a taka dziewczynka jak ty nie powinna  robić sobie wagarów- powiedział chłopak wychodząc ze szkoły zaraz za mną, ten sam chłopak, który przyglądał mi się na polskim.
 -A ty możesz?- spytałam zatrzymując się i patrząc mu w oczy.
-Ja mogę wszystko- odpowiedział z wyższością
-Haha, zobaczymy jeszcze- powiedziałam i podeszłam do Alana opartego nonszalancko o czarny samochód. Wtuliłam się w chłopaka na przywitanie.
-Dziękuję za ratunek- wyszeptałam
-Już sobie znalazłaś wielbiciela?- spytał chłopak, spojrzałam na niego zdezorientowana, chłopak wskazał mi bruneta, z którym rozmawiałam wcześniej. Chłopak siedział na motocyklu z kaskiem w rękach i patrzył na mnie.
-A co myślałeś, przecież jestem najlepsza- powiedziałam z powagą
-Oczywiście, że jesteś- powiedział chłopak, a po chwili wybuchł śmiechem
Wsiedliśmy do samochodu.
-Co z twoją nogą?- spytał chłopak
-Chyba dobrze, a co?- spytałam
-Bo miałaś się stawić do zmiany opatrunku i nie stawać na tej stopie- powiedział poważnie
-A tam, opatrunek sobie sama zmienię, a noga nie boli, więc mogę chodzić- zlekceważyłam słowa chłopaka i go zbyłam. Wiem, że zachowuje się nieodpowiedzialnie. Ale wstałam wczoraj, zdjęłam opatrunek i zostawiłam tylko ogromny plaster, ubrałam skarpetki i adidasy. Jakoś nie odczuwałam bólu, więc o tym zapomniałam. Wczoraj zmieniłam plaster i dzisiaj chodzę już normalnie.
-No nie wiem, dosyć poważnie się zraniłaś- nie odpuszczał Alan
-Bywało gorzej- powiedziałam zakładając słuchawki, miałam dosyć tej rozmowy. Chłopak miał rację, a ja nie pozwolę żeby tak myślał. Znaleźliśmy się przed hotelem.
-Za pół godziny widzimy się w restauracji, musisz coś zjeść- powiedział chłopak
-Za godzinę w moim pokoju, zamówimy pizze- powiedziałam wsiadając do windy. 
Przebrałam się, zamówiłam pizze i włączyłam muzykę. Leżałam na łóżku podziwiając sufit, mam ciekawe zainteresowania. Usłyszałam pukanie do drzwi, muszę wstać. Dobra Nikol, wstajesz, otwierasz te pieprzone drzwi i wracasz do oglądania sufitu, albo zaszalej i podziwiaj ściany. Dlaczego ja sama ze sobą gadam w myślach? Trzeba mi dobrego lekarza. Zwlekłam się z łóżka, otwarłam drzwi.
-Dłużej się nie dało?- usłyszałam pytanie.
-Czekaj sprawdzę- powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi mu przed nosem.
-Nikol nie wygłupiaj się- usłyszałam krzyki, zignorowałam je.
Tym razem siedziałam na fotelu i rozmyślałam dlaczego niebo jest niebieskie i dlaczego oddychamy. Usłyszałam otwieranie drzwi i po chwili wszedł Alan, a za nim Harry.
-Jak tu się dostałeś?- spytałam Alana, Harry mnie nie interesuje.
-Przecież mam klucz do twojego pokoju po dzisiejszej przygodzie z telefonem- odpowiedział Alan- Dlaczego nie wpuściłaś Harrego?
-Nie to, że go nie wpuściłam, po prostu sprawdzałam czy mogę jeszcze dłużej otwierać drzwi- odpowiedziałam z uroczym uśmiechem. Mina Alana była niesamowita. Coś mi się wydaje, że nikt mnie nie rozumie.
-Dobra nie wnikam, co z tą pizzą?- spytał chłopak
-Zamówiłam ją i czekam- powiedziałam- Czego chcesz?- pytanie skierowałam do Harrego.
-Przyszedłem porozmawiać i spytać co mam dzisiaj zrobić- odpowiedział
-Możesz iść na spacer z Rockym. A gdzie on tak właściwie jest?- spytałam
-W naszym pokoju, jak byłem po telefon to tak patrzył na mnie, że wziąłem go na spacer i został u nas- powiedział Alan. Jacy oni naiwni, nawet pies potrafi ich podejść i załatwić sobie kolejny spacer.
Harry wyszedł a ja zaczęłam się śmiać. Po chwili przybył dostawca z pizzą, zjedliśmy grzecznie. Co ja mówię, zjadłam jeden kawałek a później rzuciłam drugim w chłopaka i uciekłam do łazienki. Po pół godziny wyszłam, w tym czasie pomalowałam sobie paznokcie na czarno.
-Już myślałem, że nie wyjdziesz- powiedział Alan i wysypał na mnie chyba mąkę. Zabije go.
-Raz, dwa, trzy...[(69) Olusia wie o co chodzi] pięć, sześć- liczyłam oddychając głęboko.
-Co robisz?- spytał chłopak przyglądając mi się dokładnie.
-Siedem, osiem, dziewięć, dziesięć- zaczęłam gonić chłopaka, który był gotowy do ucieczki. Jestem aż tak przewidywalna?
Goniliśmy się po całym hotelu jak pojebani, oczywiście ludzie patrzyli na nas jak na coś gorszego od nich. Miałam już dość, nie poddam się.
-Dzieci, spokój!- usłyszałam krzyk Kuby, a potem zobaczyłam braciszka, który siedział na sofie w recepcji i się przyglądał naszej zabawie. Alan się zatrzymał, a ja zapatrzona w Kubę wpadłam na niego. Chłopak złapał mnie i uchronił przed upadkiem.
-Wiedziałem, że na mnie lecisz- wyszeptał Alan patrząc w moje oczy. Zaczęłam się śmiać jak nienormalna. Spadłam na ziemię i się po niej turlałam ciągle śmiejąc się. Nie mogłam się opanować, a najlepsze jest to, że śmiałam się Harrego, który próbował wejść do hotelu przez drzwi obrotowe, ale Rocky mu na to nie pozwalał i chodzili w kółko. Alan i Kuba patrzyli na mnie z miną wtf.
-Tam- wskazałam ręką na Harrego i zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. Chłopaki również się śmiali, urocza jest ta bezbronna i nieporadna minka Harrego. Chyba częściej będę nakazywała mu chodzić na spacer z Rockym.
-Wracamy do pokoi- zarządził Kuba, gdy się ogarneliśmy, czyli po 10 minutach. No nie wszyscy byli w normalnym stanie. Alan nagrał sobie to na telefon i teraz siedzi na sofie i sobie to ogląda i śmieje się.
-Pomóż- wyszeptałam wyczerpana śmiechem i wyciągając rękę do braciszka.
-Nie, jesteś cała w mące- powiedział wsiadając do windy.
Zapomniałam, że jestem cała brudna przez Alana, to przez tą sytuację z Harrym.
-Ja ci pomogę- usłyszałam głos i zobaczyłam uśmiechniętego bruneta. Chłopak pomógł mi wstać z podłogi.
-Dzięki- powiedziałam- Jestem Nikol
-Dawid- powiedział chłopak wyciągając rękę w moją stronę- No to może w zamian za pomoc pójdziesz ze mną na kawę?
-Z przyjemnością, tylko muszę się iść ogarnąć, bo przez kogoś jestem cała w mące- powiedziałam mówiąc głośniej drugą część wypowiedzi żeby Alan usłyszał. A gdzie tam, on ciągle się śmiał.
-I w takim wydaniu jesteś śliczna- powiedział chłopak- to zobaczymy się za chwilę w kawiarni.
-Okey- powiedziałam i skierowałam się do windy. Wykąpałam się i od razu wam mówię, że strasznie trudno jest wymyć mąkę, a raczej ciasto z włosów. Przebrałam się w zwiewną sukienkę i lekko pomalowałam. Właśnie zamykałam pokój, gdy spotkałam Alana.
-Gdzie idziesz tak wystrojona?- spytał opierając się o ścianę obok mnie.
-Do kawiarni, a co?- spytałam poprawiając włosy.
-Mogę z tobą iść?- spytał
-Do kawiarni przecież nie zabronię ci iść- powiedziałam czekając na windę.
Weszliśmy razem do pomieszczenia, w którym roznosił się zapach świeżo parzonej kawy. Zauważyłam Dawida przy stoliku pod ścianą, podeszłam do niego i usiadłam naprzeciwko. Popatrzyłam jeszcze na Alana, stał nie wiedząc co zrobić. W końcu usiadł przy najbliższym wolnym stoliku. Poczułam dziwne wyrzuty, nie powinnam go tak zostawiać.
Z Dawidem dobrze się rozmawiało, lecz ciągle spoglądałam w stronę stolika, przy którym siedział Alan. Nie mogłam się skupić na rozmowie. -Co tak patrzysz na tego chłopaka?- usłyszałam pytanie Dawida
-Nie patrzę na chłopaka, podziwiam obraz- skłamałam szybka. Brawo Nikol głupszej wymówki nie mogłaś wymyślić. Przecież obraz, na którym jest przedstawiona tandetna sceneria idealna do romantycznej kolacji: świeczki, stolik, jezioro gwiazdy, czerwone róże. Rzygam tęczą, ludzie litości.
-Uznajmy, że ci wierzę- powiedział chłopak śmiejąc się.
-Źle się czuję, wracam już do pokoju- powiedziałam, gdy już nie mogłam wytrzymać siedzenia tutaj.
-To może pójdę z tobą, skoro się słabo czujesz nie możesz zostać sama- zaczął Dawid
-Nie musisz, nie będę ci zabierać czasu. Zadzwonię po brata-powiedziałam uśmiechając się miło.
I kolejne 15 minut przekonywania Dawida, że sobie poradzę. Nie da się go zbyć tak po prostu. Uwolniłam się, yeah. Teraz tylko rzucić się na łóżko i...no właśnie i co? Coś się wymyśli.
Weszłam do pokoju, rzuciłam w kąt buty, przebrałam się w wygodny dres. Teraz tylko znaleźć moje maleństwo. Napisałam do moich towarzyszy żeby oddały mi psa i włączyłam sobie rap na całego. To jest życie. Po chwili ktoś brutalnie mi przerwał wyłączając mi DDK  RPK. Jak można być tak złym człowiekiem? Podniosłam głowę na tego ktosia. Był to Alan i jakaś dziewczyna. Już jej nie lubię, a nawet nie znam jej imienia. Wcale nie była plastikiem, normalna dziewczyna, która trzyma dłoń Alana. Miałam ochotę coś rozwalić, tylko dlaczego?
-Nikol przyprowadziliśmy ci psa- powiedział Alan
-Tak? To gdzie on jest?- spytałam ostro, nie panowałam nad tonem swojego głosu.
-Rocky- powiedziała normalnie dziewczyna a moja psina wbiegła szczęśliwa do pokoju.
-Nikol ja wychodzę dzisiaj z Pauliną, poradzisz sobie?- spytał chłopak gdy ja głaskałam mojego pupila.
-Jasne. Nie jestem dzieckiem- odpowiedziałam
Wyszli zostawiając mnie samą. Dziwnie się czuję. Co się ze mną dzieje? Poczułam smutek, gdy zobaczyłam, że ktoś dotyka Alana. W moim mózgu było zapisane, że on jest tylko mój.
Wykąpałam się, przebrałam w piżamkę i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć.

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 15


Obudzona przez mojego kochanego pieska, który lizał moje ręce obudziłam się w ramionach Alana. I moje postanowienie poszło w las. Znów budzę się w czyimś pokoju i to z kimś. Co się ze mną dzieje? Muszę wymyślić jakiś genialny plan działania na Harrego. Dziwna jestem, dopiero się obudziłam a już planuję jak zepsuć komuś część życia. Dobra kończę te moje rozkminy bo jeszcze dojdę do dziwnych wniosków i jeszcze bardziej pokomplikuję sobie życie. Nie chcę budzić Alana, bo w końcu to mój przyjaciel i go lubię, i ktoś mi musi zrobić śniadanie więc będę miła. Spojrzałam na twarz chłopaka, jak on słodko wygląda. Chwila, czy on się uśmiecha? Udaje, że śpi? A ja tu próbuję być miła. 
-Wstawaj, wyjeżdżamy za godzinę- krzyknęłam zdzierając kołdrę z chłopaka i wyszłam do swojego pokoju. U mnie oczywiście był Harry. Co to hotel?
-Wstawaj, za godzinę wyjeżdżamy- zastosowałam tą samą metodę na obudzenie chłopaka co Alana.
-Daj mi jeszcze 5 minut- wyszeptał Harry wyrywając mi kołdrę.
-Z tego co wiem to ty pracujesz dla mojego ojca i jeśli chcesz dalej to robić to ma minutę żeby opuścić mój pokój i masz 58 minut żeby przygotować się do podróży- powiedziałam wchodząc do łazienki i trzaskając drzwiami. Przygotowałam się do podróży i zeszłam do salonu 2 minuty przed czasem. Na sofie siedział Alan i Kuba gotowi do drogi a po Harrym nie było śladu. On chce na serio sobie zaszkodzić. Po 15 minutach układania planów na bolesną śmierć zeszedł zaspany panicz Harry w dresie.
-Ile można czekać?- spytał Alan wstając- Idziemy?
-Gdzie?- spytał chłopak biorąc pomarańczę z miski na stole.
-Kurwa, ty sobie myślisz, że ja sobie żartuję? Masz 3 minuty albo jesteś zwolniony, wybieraj- powiedziałam wychodząc z domu.
Spacerowałam po ogrodzie próbując się uspokoić. Dlaczego to coś jest aż tak wkurwiające? To ja ma mu uprzykrzać życie a nie on mi.
-Nikol, co się z tobą dzieje?- usłyszałam pytanie za sobą.
-Wkurza mnie i tyle- powiedziałam patrząc na chłopaka.
-Musisz go teraz akceptować, w końcu to twoja ochrona, jak coś to nie rób mu awantur tylko daj znać to zrobię mu z Alanem próbę pobicia, dosyć skuteczną próbę- powiedział Kuba śmiejąc się.
-Dzięki braciszku- powiedziałam uśmiechając się.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i skierowaliśmy się w stronę samochodu. W bagażniku leżał sobie Rocky.
-Dłużej się nie dało?- spytał Harry. Ja rozniosę tego chłopaka.
Popatrzyłam z pogardą na niego i zauważam, że Alan zaciska pięści patrząc na Harrego. Drogę spędziłam rozmawiając z Alanem i Kubą i słuchając rapu z Alanem, i na przerwach co pół godziny bo Rocky musiał załatwić swoje potrzeby. Słuchając rapu świetnie się bawiłam bo Harry nie lubi tego typu muzyki, a tak to musiał słuchać. W naszym nowym domu byliśmy po 18. Postanowiliśmy odebrać klucze od pokoi w hotelu i jechać do mojej matki. Miałam pokój 405. Rzuciłam walizkę na łóżko, przebrałam się i odświeżyłam. Tak jak ustaliliśmy spotkaliśmy się w recepcji. Ja, Kuba i Alan, książę Harry pracował już dzisiaj 8 godzin i teraz ma wolne i pilnuje Rockiego. Jak on mnie wkurwia. Po pół godzinie byliśmy pod domem mojej matki. Po krótkim zawahaniu wysiedliśmy z samochodu i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili otworzył nam plastik. Co robi plastik w domu, w którym ja mieszkałam?
-Hej, jesteście biednymi żebrakami odwiedzającymi domy?- spytał plastik. Nie no ja mu zaraz przypierdolę. Wyminęłam go w drzwiach i weszłam w głąb domu.
-Gdzie jest moja matka?- spytałam drugiego plasticzka siedzącego w salonie przed telewizorem i jarającego się dennym teledyskiem kilku pedałów.
-Twoja matka? Nie jestem jakąś informacją dla turystów- powiedział ten pierwszy. Nikol spokojnie policz do dziesięciu. Jeden plastik...drugi plastik...trzeci.... Dlaczego ja liczę plasików? Przecież ich są miliony, produkcja masowa.
-Zadzwoń do niej bo inaczej niczego się nie dowiesz- powiedział Alan
-Daj telefon, mój leży gdzieś rozładowany- powiedziałam wyciągając rękę w stronę Alana. Oddał mi go bez słowa. Zadzwoniłam do matki i wszystko mi wyjaśniła. Jak to dobrze, że znałam jej numer telefonu na pamięć. A to wszystko przez częste wizyty u dyrektorów szkół, którzy zawsze chcieli numer do opiekuna prawnego. Jak się okazało to są moje przyrodnie siostrzyczki. Jak tak dalej pójdzie to będę pochodziła z wielodzietnej rodziny. Schowałam telefon odruchowo do kieszeni.
-Matka będzie za godzinę, mamy tu na nią poczekać- powiedziałam do chłopaków- A ugoszczą nas moje siostrzyczki.
Dziewczyny popatrzyły na mnie jak na kosmitę, a ja się tylko uśmiechnęłam chamsko do nich.
-Co chcecie chłopacy- spytała ta druga.
-Przypierdolić ci słownikiem?- spytałam, naprawdę mnie wkurza jak ktoś używa formy ''chłopacy'', a zwłaszcza ktoś kto uważa się za kogoś milion razy lepszego, a wystarczy gramatyka i leży. No cóż milion razy zero dalej daje zero. Plasticzek...nr2 muszę je jakoś nazwać, popatrzył na mnie urażony i poszedł do kuchni. Jakoś przetrwałam te 1,5 godziny z tymi dwoma sztucznymi istotami. Zarywały do Alana i Kuby, ale ci jakoś nie bardzo się nimi interesowali.
-Cześć córeczko, o hej Kuba, jak tam mama?- spytała moja matka, jak zwykle zaczyna od kłótni.
-Dobrze- odpowiedział Kuba, oczywiście kłamał. Matka Kuby jest teraz w śpiączce, bo jak się dowiedziała o zdradzie mojego ojca i o mnie to chciała się zabić i jej się nie udało. Przedawkowała tabletki nasenne i teraz jest w śpiączce.
-Dobra, darujmy sobie te wstępy, mów o co chodzi z tym ślubem- powiedziałam szybko zmieniając temat.
-Wychodzę za mąż, jestem szczęśliwa- powiedziała matka
-A co ja mam z tym wspólnego?- spytałam
-Jesteś moją córką i będziesz moją druhną- powiedział radośnie kobieta. Co ona brała? Że ja niby w słodkiej sukieneczce z bukiecikiem kwiatuszków i uroczym uśmiechem rozjaśniającym moją twarz? Haha, dobry żart.
-Nie będę, chłopaki wracamy do hotelu jestem zmęczona- powiedziałam wstając ze sofy. Oni jak na komendę wstali i wyszliśmy z domu. W ciszy dojechaliśmy do hotelu. Umówiliśmy się na kolację w restauracji i rozeszli do swoich pokoi. Harry zamknął Rockiego na moim balkonie i to była jego opieka nad nim. Zabiję go jak go tylko dzisiaj zobaczę. Zeszłam na kolację i usiadłam przy stoliku, przy którym siedział już Alan.
-A gdzie Kuba?- spytałam chłopaka
-Rozmawia z Klaudią- odpowiedział chłopak zjadając swoją pizze. Jakoś nie miałam ochoty na jedzenie, zamówiłam sobie tylko herbatę.
-Często ze sobą teraz rozmawiają?- spytałam chłopaka, zaintrygowała mnie ta znajomość, może Kubuś się zakochał?
-Co kilka godzin, pyta ją jak się czuje i takie tam- powiedział chłopak-Normalne rozmowy
-A dzwoni do plasticzka?- spytałam
-Chyba nie- odpowiedział. Czyli Kubuś coś kombinuje, nie chodzi o przespanie się z dziewczyną bo to już zrobił. Co on wymyślił?
Wypiłam napój i wróciłam do pokoju. O kurde, mam telefon Alana. Zapomniałam o tym, a co mi o tym przypomniało? Ciągłe dzwonienie Moniki. Mogłam odebrać i się z nią pokłócić, ale jakoś mi się nie chciało. Napisałam sms Kubie żeby chłopak sobie po niego przyszedł jutro bo zostawiam go na stole. Wykąpałam się, przebrałam w piżamę i położyłam się do łóżka. Jutro poniedziałek, czyli trzeba iść do szkoły. Jak ja dawno tam nie byłam. Muszę zacząć tam chodzić. Znajomość polskiego prawa pozwala mi przetrwać ten czas w szkole. Wystarczy chodzić do niej, nie trzeba się uczyć. Obejrzałam stronę internetową placówki, w której spędzę kilka tygodni. Byłam w niej tylko jeden raz i to tylko na 3 czy 4 lekcjach. Zasnęłam rozmyślając jak sobie umilić te 7 lekcji.